miało być "koniec czczej dyskusji" |
Piątek 18 Listopad 2005 08:49:44

Tomku, absolutnie nie neguję (ani nie potwierdzam) tych danych. Twierdze jedynie, ze się nie zgadzają wiec nie mogą (w wersji przez Ciebie podanej) stanowić żadnego materiału do toczacych się na ten temat dyskusji. Sprawdź ponownie i zamieśc prawidłowe (wg. Twojego źródła), ale tymi się nie podpieraj.
jeśli zaś "przepisałeś dokładnie to co usłyszałeś, a usłyszałeś dokładnie to co twoje źródło miało w opracowaniu przed oczyma to....
Wolę nie myśleć

POzdrawiam Marek
![]() ![]() |
Powiązane z |
17.11.2005 15:36
W moim okręgu rejestry są obliczane bardzo rzetelnie, przez grupę pasjonatów, którzy to robią od momentu wprowadzenia rejestrów długo zanim w innych okręgach zostały rejestry wprowadzone, więc wyniki nie są zafałszowane. Podaję wynik za 2004:
Ilość wędkarzy - ok 50 000
Średni roczny odłów wędkarski wynosi na głowę 180 kg
Całkowity odłów gatunków:
karp 130 ton
leszcz 45 ton
szczupak 16 ton
sandacz 9 ton
okoń 9 ton
Reszta: płoć, amur, lin itd nie chciało mi się spisywać przez telefon
17.11.2005 15:51
z tymi danymi
9000 ton to całkowity połów wędkarski (50000*0,18t)
0,68 kg najcenniejszych wymienionych w Twoim poscie drapieżników na twarz...
3,5 kg/twarz to kroczki i żyletki
175,82 kg/twarz to reszta
trudno mi uwierzyć, ze liny, płocie, karasie, bolki i sumy tak dominują
17.11.2005 17:00
Skoro spłyneło 65% rejestrów, to dodaj jeszcze te niezarejestrowane ryby.
I nie każ mi biegać do koła po wykaz odłowów, przyjmij że na łeb przypadło 180kg i zarejestrowano 65% odłowów. Rzeczywisty jest większy. Nie wiem czy dobrze zrozumiałem rozmówcę z danymi składowymi, ale ogólny odłów jest prawdziwy.
Nijak się to nie ma do 50kg, które podają inne źródła. Może, w innych okręgach łowią mniej i to zaniża średnią krajową. Jednak odłów wedkarski mniejszy niż 50kg na łeb, który przypuszczają dyskutanci, że się PZW chwali na wyrost, nie jest prawdziwy.
A co z tego wynika - że kilo mięcha jest co najmniej 20 razy za tanie. I wynika z tego, że wody są pustoszone w tempie takim, że za 2-3 lata będą pływać tylko żaby i świeżo wpuszczone karpie.
18.11.2005 08:49
a jak kończyć czczą skoro coś się pokiełbasiło w tych danych, które mialy byc syte (nieczcze )?.
Tomku, absolutnie nie neguję (ani nie potwierdzam) tych danych. Twierdze jedynie, ze się nie zgadzają wiec nie mogą (w wersji przez Ciebie podanej) stanowić żadnego materiału do toczacych się na ten temat dyskusji. Sprawdź ponownie i zamieśc prawidłowe (wg. Twojego źródła), ale tymi się nie podpieraj.
jeśli zaś "przepisałeś dokładnie to co usłyszałeś, a usłyszałeś dokładnie to co twoje źródło miało w opracowaniu przed oczyma to....
Wolę nie myśleć
POzdrawiam Marek
17.11.2005 16:10
Tomek. Całkowity odłów gatunków: karp 130 tony, leszcz 45 ton, itd .. to odłowy wędkarskie czy rybackie. Bo jak te wymienione przez Ciebie odłowy są odłowami wędkarskimi to cos sie nie zgadza, albo ja nie umiem mnożyc/dzielic.
17.11.2005 16:47
Policzony na podstawie 65% rejestrów, które spłynęły w stosunku do wydanych o ile dobrze zrozumiałem rozmówcę. Może się rozmówca odezwie
17.11.2005 17:00
skąd się wzieła liczba 180 kg na głowę rocznie. Weźmy pod lupe szczupaka. Skoro 50 000 wędkarzy złowiło go 16 ton w ciągu roku wychodzi na głowę 0,32 kg rocznie. Mniej niz pół kilo. W przeliczeniu na karpia wychodzi na głowę 2,6 kg rocznie. Sandacza 0,18 kg.
Przy zaokrągleniu wychodzi na głowę rocznie okolo 3,5 kg.
Skąd wiec liczba 180 kg ???
17.11.2005 17:10
18.11.2005 08:56
17.11.2005 20:54
Pomyłka nie wynika nawet z liczb. Pomyłka wynika z tego, że liczyłeś na koniec dyskusji
17.11.2005 23:21
Po swich okręgach, podajcie dane, wrócimy do rozmowy merytorycznej
17.11.2005 23:33
Bardzo jestem ciekaw jaka jest prawda. 180 kg na łba - to dla mnie SZOK (o ile to prawda)!!!
14.12.2005 12:49
Podczas kontroli spotykam stałych bywalców nad wodą i to nie tylko miejscowych jak to sie zwykło powszechnie uważać. Limit ogólny ryb (oprucz kilku gatunków np troć, szczupak, leszcz, sandacz itp) wynosi 5 kg na głowę. W wazonych siatkach kilku takich stałych bywalców znajdowalo się często 2-5 kg, a niektórzy wyjeżdzali z kosztownym papierkiem za wyłowienie jednorazowo czasem i 20-50 kg ryb (zawsze twierdząc oczywiście, że jak ktoś przyjechał z daleka to chce sobie połowić do woli, lub jak sie jest kilka razy do roku na rybach to chyba cos sie należy). Więc 180 kg w stosunku rocznym to wcale nie jest dużo. Podejrzewam że nierejestrowane połowy w okręgach PZW i nie tylko są dużo dużo większe. U nas plaga to psęudowedkarze, którzy łowiąc na wodach PZW są "szanowanymi cżłonkami", "zsłuzonymi działaczami", a na innych lowiskach pokazuja na co ich naprawde stać :/ ehh. Tak więc uważam że przytoczone statystyki sa i tak niskie do tych rzeczywistych nierejestrowamych (O rejestrach w PZW też sie nasłucham zawsze i o "prawdziwym" wpisywaniu ). Popieram rejestry i ukazywanie danych.
T.Roj
18.11.2005 06:24
17.11.2005 21:45
Ja wiem, że wędkarze i "wędkarze" mogą dużo ale:
1. Całą tą dyskusję o d..ę potłuc bo ucieka główny temat czyli brak ryb
2. Szastanie danymi (nawet prawdziwymi) o odłowach wędkarskich służy tylko i wyłącznie obarczeniu winą za brak ryb wędkarzy. Jednocześnie pomija się udział PZW (brak gospodarki) i rybaków (wątpię by którykolwiek dzierżawca podawał faktyczny stan odłowów, dla przypomnienia http://archi...iew/1293/1/19/).
3. Amerykanie już dawno temu udowodnili, że wartości podawane przez wędkarzy do rejestrów czy ankiet znacznie mijaja się z prawdą (gdy pytano w obecności kilku znajomych wędkujących koło siebie były kilkakrotnie niższe)
4. Podajesz "na uparciucha" dane które śmierdzą. Może niech każdy obdzwoni (odwiedzi) swój okręg i porównamy między nimi
AD. linku z pkt. 2 - Widząc jak "wierchuszka" obeszła się z danymi (nawet nikt ich nie przeanalizował jak M. Szymański a przecież za tymi wykazami szła kasa) to mam duże zastrzeżenia do opracowania z którego czerpiesz dane.
5. Skoro próbka 90 osobowa była dla wielu kolegów tak wiążąca proponuję własną ROoczną. Uwaga jadę - W tym roku zabrałem z łowisk - 2 x okoń (około 27 i 26 cm) i jeden sandaczyk (58 cm). Pozostałe ryby wróciły do wody w dobrej kondycji. Niestety zabieranych ryb nie ważę ale jak sądzę zaniżam mocno średnią. I dobrze bo statystyka jest do ogłupiania maluczkich.
6. J. Kolendowicz na str. 51 w 12 WŚ pisze - Jak to możliwe, że od wielu lat do strumienia płynącego przez kilkumilionową metropolię wchodzą każdego roku tysiące wielkich ryb na tarło? Dlaczego łososi nie ubywa, mimo że są masowo łowione przez wędkarzy, zarówno w strumieniu, jak i w jeziorze, z którego przybyły? Mimo, że nie ma na nie i drastycznych limitów, ani też wysokich opłat za wędkowanie? Na marginesie: opłata roczna za prawo wędkowania we wszystkich wodach prowincji Ontario (ponad 3 razy większej od Polski) kosztuje tylko 28,5 dolara kanadyjskiego, czyli około 110 zł. Gdziekolwiek bym nie był – w Szwecji, Norwegii, Finlandii, Irlandii czy Kanadzzie, odpowiedź na tego rodzaju pytanie jest wszędzie i zawsze taka sama: bo nie ma tam połowów sieciowych (przemysłowych, sanitarnych, odchwaszczających i czort wie, jakich jeszcze) – ani w rzece, ani w jej ujściu, ani w obszarze przyujściowym w jeziorze) wielkim jak morze. Bo nie ma „racjonalnej gospodarki rybackiej”, urągających logice operatów rybackich, ani opłacanych ichtiologów, którzy je płodzą, kłusowników z sieciami, którzy mienią się rybakami, i chorego prawa wodnego, które jest nieodwołalnym, ustawowym wyrokiem śmierci na wszystko, co ma łuski i pływa. - Od siebie dodam - te nacje nie są na jotę mniej pazerne od nas. To w Szwecji mój przyjaciel usłyszał - to dziwne, że wypuszczasz ryby bo niemcy wracają z zamrażarkami wypełnionymi po brzegi. To właśnie w tej Szwecji co roku prasa bije na alarm bo znowu zaczął sie sezon na łosie i kto żyw pędzi je mordować
PS. Tzw. rejestr leży brudny w torbie i jest nie wypełniony. Nad wodą albo nic nie złowiłem albo nie miałem jak wypełnić a w domu zwyczajnie zapomniałem. Teraz chyba wpiszę te 2 okonie i sandaczyka bo bolków ani kleni (jako wypuszczonych) wpisywać nie będę.
17.11.2005 22:43
Jasne że siatki i kłusole to problem. Ale wędkarze to TAKI SAM PROBLEM. I brak ryb jest właśnie z tego powodu tak samo, a nawet powiedziałbym że to w 50% z winy mięsiarzy.
Najłatwiej jest "załatwić" mięsiarzy, bo kłusola trudniej namierzyć, a siatki zdjąć z wody może tylko gospodarz. Zacznijcie myśleć że mięsiarz to wróg nr 1 i zacznijcie od nich, a nie od zmiany prezesa ZG jako panaceum na ryby w wodzie. Władze są winne za mięsiarski RAPR, za nisprawiedliwe opłaty, w których preferuje się dziadków napierdzielających ryby worami za 80zł rocznej składki.
Poza tym dane , które przytaczam po rozmowie telefonicznej są może nie do końca dobrze przeze mnie zacytowane, ale 180kg średnio na ryj to na 99% prawda - i kurna pójdę kajś i wam zeskanuję te dane jak nie wierzyta.
To że ty czy inni nie łowicie ryb, nie zabieracie, to nie znaczy że inni ryb nie żrą. Żrą na potęgę za nas, za naszą kasę. Pamiętaj, że średnio internauci to po pierwsze ściemniacze i teoretycy a po drugie są mało nad wodą (zobacz na godziny wpisów - większość klika z pracy, czyli to nie 40-letni emeryci z kopalni czy z milicji co są nad wodą 300 dni w roku). Jak ktoś jest 20 razy w roku na rybach to co on tam złowi, najwyżej 20 kilo za 80zł to jest 4 zł/kg. Na karpia przeliczając normalna cena w hurcie. Ale ci co za 80 zł biorą 200-300kg rocznie wyrabiają normę za nas, czyszczą wody do spodu lepiej niż rybak, a kilo mięcha ich kosztuje grosze.
I tych gnojów trza udupić!!! Mam już w nosie kto jest prezes, a kto ichtiolog, byle się pozbyć znad wody tego tałatajstwa. Nawet niepopularny generał rozumie, że składka od mięsiarza jest nic nie warta bo on więcej czyni szkód niż są warte jego pieniądze. Więc kudre piszcie jakieś petycje, jakieś listy, podpierdzielajcie jak sie da i zaraz po siatkach weźcie się za mięsiarstwo. Chyba że nie macie czasu, to ok.
Ale nie piszcie głupot, że się PZW chwali na wyrost odłowem 50kg na twarz, tylko sprawdźcie dane najpierw.
Od zawsze porządnie wypełniam rejestr - mam wszystko wpisane, to znaczy każdą dniówkę bo ryby na razie wszystkie wypuściłem. Na nieporządne wypełnianie rejestru nie ma innego wpływu, jak tylko kontrola, kara za brak wpisu. Jak wprowadzono wszędzie rejestry to na RO wszyscy biadolili jakie to bez sensu, jakie to trudne, lamenty kurka i narzekania na władze PZW. No to kurna nie wypełniajmy, piszmy bzdury a się cieszmy że znowu komuś się udało "dowalić". Zajebista przyszłość się rysuje - wody zdychają a nie ma komu powalczyć, nawet porządnie rejestru wypełnić, zadać sobie trudu trochę.
17.11.2005 23:43
(bo wierzę, że pzrekazałeś wszystko tak jak Ci podali) - Skoro wyjeliśmy z wody 9000 ton ryb (a te rejestry są po to by prowadzić w miarę racjonalną gospodarkę) to ile ich wpuszczono do dziś i jak to było w latach poprzednich?.
PS. Prawdę mówiąc ciekaw jestem ile w tym samy okresie wyjęli rybacy (oczywiście oficjalnie) .
18.11.2005 10:04
Bardzo dziękuje, Tomku, za tę wypowiedź.
O taką racjonalność chodzi w moich utarczkach na forach.
Jak znajdę nieco czasu to szerzej odpowiem Tobie i Ryszardowi w sprawach poruszanych przez Was w dyskusji pod artykułem.
Ciesze się, że nawiązałeś kontakt z biurem ZO w tej sprawie. Mam nadzieję, że trafiłeś tam na sensownych ludzi. Ślązacy znają się na "dobrej robocie", czego dowodem jest chociażby sam fakt prowadzenia ewidencji w sposób skoordynowany przez wiele lat.
Tak na marginesie - pierwsze w Polsce były w Krośnie i w Słupsku, począwszy od 1986 roku (następnego po wejściu w życie Ustawy rybackiej) - ta pierwsza w wielkiej mierze za moją przyczyną i praktycznie w całości przeze mnie przygotowana.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
18.11.2005 13:52
W biurze ZO akurat nie było dyrektora, to pozawracałem głowę znajomemu i mi odczytał dane. W okręgu dostałem informację, że dane te można dostać w każdym kole, a przynajmniej powinny tam być. To nie problem wykonać telefon. Czasem, zanim ktoś zacznie polemizować, dobrze by było się przygotować do polemiki, czego na tym forum najbardziej brakuje i co czyni to forum czysto teoretycznym biciem piany. Od dzwonienia , a tym bardziej pisania w necie ryb nie przybywa. I jak ZG będzie się głównie zajmował pierdołami typu ciąg liter "PZW" zamiast zabrać się za rzeczy najważniejsze, to taki będzie stosunek przeciętnego internauty do swoich władz. To kolejne potwierdzenie tego, że nie ma z kim gadać bo nikomu na ilosci ryb w wodzie nie zależy, prócz zwykłego wędkarza. I propoponuję ci przyjąć takie założenie, że ludziom, Rysiowi też strasznie zalezy ale fakty (jak powyżej przytoczony) zaprzeczają temu że nasze władze chcą cokolwiek dobrego dla wód zrobić. Może ty masz lepszy kontakt z naszym naczalstwem i wytłumaczysz gościom że nie warto zabiegać o składki miesiarzy, bo oni wyjmują z wody wielokrotnie więcej niż płacą. Że kilo ryby uzyskane z sieci się nie opłaca w porónaniu do ceny, jaką zapłacą inni, prócz mięsiarzy, wedkarze. Bo ani Rysiek, ani ja, ani my wszyscy jakoś do nikogo dotrzeć nie możemy przez lata i stąd się bierze niewiara w demokratyczne zmiany w PZW zanim zniknie ostatnia ryba.
18.11.2005 18:44
Tomku,
Cieszę się, że przekonałeś sie sam i obwieściłeś to innym, że uzyskanie informacji wcale nie jest trudne,. Trzeba się zainteresować i zadzwonić albo pójść. Bodaj do koła, gdzie wiele informacji dociera. Warto byłoby "ufiksować" Twoje słowa gdzieś na górze strony startowej portalu jako naczelną sentencję:
"W okręgu dostałem informację, że dane te można dostać w każdym kole, a przynajmniej powinny tam być. To nie problem wykonać telefon. Czasem, zanim ktoś zacznie polemizować, dobrze by było się przygotować do polemiki, czego na tym forum najbardziej brakuje i co czyni to forum czysto teoretycznym biciem piany."
Zwróć uwage, że to samo napisał Tomek Okręt o operatach:
"Zaś co do operatów - też myślałem, że są objęte tajemnicą jakąś ścisłą wyjątkowo. Dokąd, nie dalej jak wczoraj, nie udałem się do swojego Okręgu i nie poprosiłem grzecznie, by mi taki pokazano. Nie dość, ze mi pokazano, to nawet skserowano, zebym sobie wziął i przeanalizował na spokojnie z moimi wędkarzami.
Nikogo nie zabiłem ani nie dopuściłem się jakiegoś aktu terroru, a mam operat na interesujące mnie łowisko."
Dopiero posiadając wiedzę można rozważać oparte na niej rozwiązania.
Napisałeś "nie ma z kim gadać bo nikomu na ilosci ryb w wodzie nie zależy, prócz zwykłego wędkarza." Jakoś znalazłeś dane, które świadczą, że komuś jednak zależy. Bo nie powiesz chyba, że te dane, gromadzone m.in. z Twojego, skrupulatnie wypełnianego rejestru są zbierane przez lata tak "dla jaj". Może ci, którym nie zależy na docieraniu do wiedzy po prostu nie docierają do właściwych ludzi? Tylko szukają tam, gdzie to z góry jest skazane na niepowodzenie.
Ja rozumiem, że zależy, ale to "zależy" musi do czegoś prowadzić. Racjonalnie i w sposób osiągalny. Nie ma takiej możliwości, albo jest ona niezwykle ograniczona, żeby komuś tak po prostu "powiedzieć" i żeby "stała się światłość". Bo to utrzymywanie obecnej sytuacji. Bo zawsze może się znaleźć ktoś inny, kto powie coś przeciwnego i sytuacja diametralnie się zmieni. Myślisz, że ja nie mówiłem wielokrotnie? I to starając się bardzo. Przerabiałem tez na różnych szczeblach te konflikty i te spory i scysje, które się tu dzieją. Dlastego ze spokojem, cierpliwością i samozaparniem dyskutuję.
Kiedy piszesz "Bo ani Rysiek, ani ja, ani my wszyscy jakoś do nikogo dotrzeć nie możemy przez lata i stąd się bierze niewiara w demokratyczne zmiany w PZW zanim zniknie ostatnia ryba." opisujesz całkiem antydemokratyczne próby. Próby oparte na "dojściach", na wymuszeniach na tych, którym, de facto, pozostawiasz prawo do dyktatorskiej wladzy. Bo skoro po Twoim, moim czy kogokolwiek innego "dojściu" miałoby się coś zmienić to nie miałoby to charakteru trwałej zmiany tylko "kaprysu władcy". Powiesz pewnie, że to Ci wystarczy. Ale to nie wystarczy. Bo to nie buduje trwałości rozwiązań i nie buduje podstaw demokracji takiej jaka ona jest Opartej na zaufaniu, współpracy, porozumieniu, komunikacji. Tego nie da sie "dostać" i domaganie się tego od "władzy" jest nieporozumieniem. To trzeba samemu stworzyć. Nie ma "naczalstwa" w rozumieniu właściwym dla użytego słowa wschodniego pochodzenia. "Naczalstwa" hierarchicznego, nadanego, niezmiennego. Chyba, że je sami za takie uznamy, również swoimi działaniami.
I dlatego ciesze się z Twoich ostatnich wypowiedzi, które w umiarkowany sposób wskazują na pragmatyczny kierunek działań.
Jak wspomniałem, przeżywałem już różne "bunty młodzieńcze" i próbowałem robić rzeczy na siłę, bo we mnie też drzemało coś takiego, no może w nieco mniejszym stopniu, co pozostało po indoktrynacji "systemu". Natomiast zbierając doświadczenia i umiejętności wziąłem się do roboty. Wspólnie z rozsądnymi Kolegami. Po krótkim czasie zostaliśmy wybrani do ZO i powiedzieliśmy, a raczej nie musieliśmy mówić, bo sami podejmowaliśmy decyzje. Ja, ze względów zawodowych i życiowych, musiałem zrezygnować, ale Koledzy robią wspaniałą robotę w Okręgu. Z Prezesem, który jest na tym stanowisku pewnie od 30 lat (od powołania Okręgu w końcu lat 70-tych), co wcale nie przeszkadza, a nawet pomaga w niektórych sytuacjach. Z prezesem, który tez jest "wytrawnym graczem" ale trafił na równie wytrawnych i zdeterminowanych, a przy tym rozsądnych, co skończyło się rodzajem sprwanej i rozwojowej "cohabitation". Z powołanym przez nas Dyrektorem - wspaniałym wędkarzem, niezwykle sprawnym organizatorem, dzięki wysiłkowi którego przejęte od MZGRW ośrodki, po remontach, inwestycjach i rozbudowie przynoszą po kilku latach dochód Okręgowi, czyli nam wszystkim, a ryby do zarybień są sprzedawanie na pół Polski. Dzięki temu Okręg zarybia za dwa razy więcej pieniędzy niż zbiera ze składek. Do tego ZO (znowu "my") ustala zasady połowu ryb i organizacji łowisk, do czego ma pełne prawo jako "uprawniony do rybactwa", a do czego nie potrzebuje wcale zmian w RAPR.
Powiedziałbym, że tak właśnie się to robi. Oczywiście jeżeli nie zakłada się z góry, że się nie da.
I tak chciałbym, żeby sie robiło w większości okręgów w Polsce, większości wystarczającej do powołania rozsądnego ZG. Bo każde "władze" są odzwierciedleniem tych, którzy je powołują (albo moga powoływac tylko tego nie robią). Władze nie powołują się "same". I nie tkwią tam z "namaszczenia boskiego". Na tym polegają mniej więcej i w ogromnym uproszczeniu, podstawy "demokracji według Jerzego".
Jest ona absolutnie wbrew temu, co napisałeś:
"....bez osobistej interwencji nic się nie zmieni. Jesli ktoś ma ochotę to może puszukać "kolegów" wśród tych pierdzieli i podać pomysły, mozna naciskać na władze centralne, okręgi - ale, niestety Rysiu, z tymi ludźmi będzie bardzo, bardzo trudno. Jurkową demokrację wiadomo-możemy sobie wsadzić, to nie zadziała. Mozna próbować poprzez osobiste znajomości, psim smętem jak to się mówi,...".
Co z kolei, jak sam stwierdziłeś:
"Nie jest to ani uczciwe, ani sprawiedliwe, ale jedyne. Jak w komunie - talon na auto za flaszkę. Też mi to nie pasuje, dlatego się nie chcę angażować, no i z braku czasu."
Kłopot w tym, że "Jurkowa demokracja" ma historię powodzenia, nie tylko w jednym Okręgu, a pomysły na "docieranie do pierdzieli" przez lata nic nie przyniosły.
Zastanów się więc czy nie lepiej zrobić to, co uczciwe, sprawiedliwe, rzetelne, a nie "talon za flaszkę". I czy przypadkiem to nie pasowałoby Ci jednak bardziej. Czy nie warto dołączyć (bo nie jestem sam) do tworzenia "Jurkowej demokracji".
Po Twoich ostatnich komentarzach mam nadzieję.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
18.11.2005 23:08
Już ci nie raz mówiłem, na bycie działaczem nie mam (y) czasu. I nikt nie ma chęci się sfrajerować, bo i tak reszta wyżre ryby. Wiele osób mówiło, że jak co to może zrobić czasem jakąś "akcję", ale na stałą pracę społeczną- nikt nie reflektuje. W większości kół nie ma nawet z kim gadać - jak chcesz to Darek zrobi ankietę "Czy w twoim kole są myślący działacze". Będziesz miał 90% że "nie ma".
Ani do pracy ani do władz nikt się nie będzie pchał. Nie sądź na podstawie jednego zwykłego telefonu, że się od razu nie wiadomo co wydarzy. Co to - zadzwonić se nie można żeby nie być od razu za "swego" uznanym?
T.P.
18.11.2005 14:24
W rozmowie telefonicznej (okręg Częstochowa) powiedzieli mi, że nie liczą średniego rocznego odłowu.
Oni liczą dzienny odłów i to w zależności od łowiska.
Poprosiłem o podani mi przykładowo łowiska najlepiej wypadającego w tym zestaweieniu.
W okręgu Częstochowa jest nim zb. zaporowy Poraj. Średni dzienny odłów wędkarski wynosi tam 1,06 kg (i to jest jak powiedział mój romówca - najlepszy wynik w woj. Śląskim).
Czyli gdyby wyjśc z założenia że wędkarz łowi statystycznie 50 dni w roku na tym łowisku. Jego wyniki mogłyby byc zbliżone do tego co podają rybacy. Jednak na pytanie; ile dni statystyczny wędkarz spędza na tym łowisku nie dostałem odpowiedzi.
Czyli Tomek. Twoje 180 kg jest z kosmosu wzięte. Bo skoro Poraj ma najlepszy wynik w Śląskim. Aby wynik był prawdziwy Katowice musiały by miec też taki Poraj i na nim musiało by zasiadac 50 000 katowickich wędkarzy 180 dni w roku.
Zapytałem jeszcze mojego rozmówcę czy to możliwe aby w okręgu Katowice średni roczny odłów wędkarski wynosił 180 kg. Odpowiedz brzmiała: absolutnie niemożliwe. Nierealne. Rozmówca zaczął mi opowiadac, że na stawach rybnych gdzie się płaci się za rybę ... przerwałem mu że chodzi mi o ogulnodostępne wody okręgu Katowice.