No nie? Czyzby? |
Sobota 04 Czerwiec 2005 12:16:54
![]() ![]() |
Powiązane z |
04.06.2005 11:40
Yeah! Pierwszy raz od prawie 10 lat byłem kontrolowany! I to przez samego wszechmogącego Edka, prezesa (hehe)!!
Przepraszam, jeśli zaśmiecam forum, ale musiałem się pochwalić
Musze sobie zapisać ten dzień w kalendarzu
Pozdrawiam,
Grzegorz
04.06.2005 12:16
05.06.2005 18:02
Napisz, jak to się odbyło. To przecież historia!
Pozdr...
Zbychu
06.06.2005 00:30
3 czerwca roku pańskiego 2005.
Wieczór był ciepły, małe fale na jeziorze delikatnie muskały kamienie, słońce stało już nisko, dotykając zaledwie szczytów drzew i opromieniając powierzchnię wody, gdzieś w oddali spławiał się okazały karp. Spacerowałem z moim kochanym spinningiem podziwiając mocno zdewastowaną już, ale wciąż urokliwą przyrodę. Kiedy wyłoniłem się zza zakrętu w promieniach zachodzącego słońca ujrzałem prezesową, czerwoną skodę fabię, tuż obok stał nieśmiertelny prezes Ubrany był w tą samą, starą, niebieską koszulkę, bez której nigdy nie wychodzi z domu, być może ma ona jakieś magiczne właściwości. Pierwszy guzik koszuli miał odpięty, ale i tak kołnierzyk ściśle przylegał do jego grubej szyi. Wzrok miał utkwiony w jakimś punkcie w oddali, sprawiał wrażenie jakby o czymś myślał, ale mogło mi się tylko wydawać
przy jego lewej nodze stał Jasiu „gumowe ucho”, wierny giermek prezesa, oblizywał obleśnie swoje popękane wargi i rozglądał się wokoło. Jasiu wydawał się być małomówny i „trochę” niedorozwinięty, ale przy swoim panu i władcy, Edku stawał się bardzo pewny siebie i całkiem rozmowny.
Dotarłem do miejsca, w którym chciałem łowić, odczepiłem małego paprocha w kolorze perły, już miałem wykonać rzut i nagle…. Stało się!!! Prezes mnie zobaczył! Wraz ze swoim pachołkiem ruszył w moim kierunku. Kiedy byli około 30 metrów odemnie, Jasiu „gumowe ucho” wyszedł przed prezesa i szybkim krokiem zbliżył się, i z wielką dumą oraz zadziwiającą pewnością siebie powiedział: „Dokumenty do kontroli!”. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który stwierdzeniu „uśmiech od ucha do ucha” nadał pewnej dozy dosłowności. Spuściłem nisko głowę, aby ukryć moje rozbawienie i zacząłem szukać w torbie dokumentów. Po krótkiej chwili wyjąłem z torby hermetycznie zamknięty woreczek, w którym znajdowała się karta wędkarska. Kątem oka, spostrzegłem zawiedzenie na twarzy Wielkiego Edka, to mnie jeszcze bardziej rozbawiło. Podałem cały czas się śmiejąc dokumenty Jasiowi, po chwili odparł: „w porządku”. Odwrócił wzrok w kierunku swojego pana i władcy, wzruszył ramionami i powtórzył: „wszystko w porządku”, Edek coś niezrozumiałego burkną pod nosem, poczym zaczął rozglądać się dookoła.
Jasiu po raz kolejny mnie zaskoczył, i zapytał błyskotliwie:, „Co tu bierze?”. Powstrzymując śmiech odparłem; „okonki jak palec, a po za tym nic”. Mój rozmówca podrapał się po głowie, po czym dodał: „A ty był tam od łąki? Tam berzą wialdzi okonie!” Odpowiedziałem: „nie jeszcze nie, ale chyba się tam wybiorę”. Kłamałem Nastała głęboka cisza, którą po około pół minuty przerwał krzyk Jasia; „Tam na wyspie! Siatka! Widziałem! Naprawdę! Edek jedziemy!” Prezes nic nie mówiąc, niespiesznie (a jak!) wyją kluczyki z kieszeni i udał się do swojego czerwonego samochodu, Jasiu ruszył, trochę szybciej za nim. Po chwili znikneli w promieniach zachodzącego słońca
Tak oto zakończyła się moja przygoda!
Pozdrawiam,
Grzegorz
07.06.2005 22:32