Nie musisz.. |
Piątek 11 Sierpień 2006 12:11:26

Ale nie łudźmy się.. Tereny tuz nad brzegiem są bardzo atrakcyjne i kazdy chce miec sypialnię z widokiem na fale.. A potem ma płacz i zgrzytanie zębów. I pretensje do Dorna, Szyszki (-o) i Bóg wie, kogo...
![]() ![]() |
Powiązane z |
10.08.2006 21:49
Dość często pokazują ostatnio w tv zniszczenia spowodowane wielką wodą w Kotlinie Kłodzkiej. Żal ludzi - stracili wszystko.
Oczywiście natychmiast nasuwają się myśli, czy można było tego uniknąć? W tym także myśli o opanowaniu rzek, o zrobieniu większych zbiornikόw, podwyższeniu wałόw. Tylko, że... po tych poprzednich powodziach już tak zrobiono na Kwisie, Bobrze, Kamiennej...
Trudno pogodzić się z tym, że wobec żywiołu jesteśmy bezsilni. Że nie opanujemy przyrody. Trudno przyjąć, choć trzeba, że klimat się zmienił i takie gwałtowne ulewy i powodzie zwane niegdyś „stuletnimi” będą powtarzać się nawet może i co roku. Trudno przyjąć, że lepiej po prostu nie budować w miejscach zagrożonych.
Pewnie, że trudno ludziom opuścić domy i przeprowadzić się. Ale w planach zagospodarowania przestrzennego trzeba koniecznie uwzględniać obecne, a nie niegdysiejsze, warunki i obecne - nawet już nie anomalie - a normy pogodowe. Czasem zamiast odbudowywać zniszczone domy może lepiej postawić inne, w innym, bezpieczniejszym miejscu? Czasem to może być tańsze niż budowanie zabezpieczeń, ktόre i tak nie dają gwarancji?
Z żywiołem się nie wygra, można tylko dostosować się do przyrody...
Andrzej
11.08.2006 10:51
Tak Andrzeju, znajdź chetnego na domek 3 km od rzeki.. Ja pierwszy przeciw będę ..
Szybciej chyba budować cos na wzór budownioctwa w strefach aktywnych tektonicznie.. Stamtąd ludzie nie uciekają..
11.08.2006 11:17
Są domki letniskowe i domy mieszkalne.
Rόżne mogą być rozwiązania, ktόre zostaną przyjęte zadecydują lokalne władze – nikt lepiej tego nie zrobi od mieszkańcόw.
Chodzi tylko, by przerwać błędny schemat:
1. ujarzmiamy rzeki (zbiorniki, wały, regulacje),
2. czujemy się bezpieczni,
3. kolejna powόdź wykazuje nieskuteczność zabezpieczeń i powoduje straty.
4. budujemy lepsze zabezpieczenia.
5. Czujemy się bezpieczni... itd.
Ten schemat od dawna pokazują hydrolodzy.
Przypomnę:
1.Terenem rzeki jest nie tylko jej koryto, ale cała dolina.
2. Zależnie od zasilania, woda albo ledwo sączy się częścią koryta albo płynie całą doliną.
3. Obfitość wody zmienia się. Czasem kilka razy w roku, czasem raz na kilka lat jest tej wody znacznie więcej.
4. Wylew wody poza koryto jest normalnym zjawiskiem przyrodniczym nazywany wezbraniem.
5. Powόdź jest tylko wtedy, kiedy takie wezbranie wόd powoduje straty.
Strat należy unikać albo je minimalizować i tu jest dopiero pole działań ludzi. Rozwiązania mogą być rόżne.
A praw przyrody się nie zmieni...
Andrzej
11.08.2006 12:11
mi tego wyjaśniać.. Wychowałem sie nad piekna rzeka i rozumiem to, o czym piszesz.. Zreszta Twój tekst o rzekach machajacych gałęziami był pieiny.. Żeby ktos go jeszcze zrozumiał z decydentów. I umiał zastosować..
Ale nie łudźmy się.. Tereny tuz nad brzegiem są bardzo atrakcyjne i kazdy chce miec sypialnię z widokiem na fale.. A potem ma płacz i zgrzytanie zębów. I pretensje do Dorna, Szyszki (-o) i Bóg wie, kogo...
11.08.2006 12:27
Wiem, że to rozumiesz. I wielu z nas także to rozumie.
Rzecz w tym, by myśląc o ochronie przeciwpowodziowej wybierano najlepsze rozwiązania. Najlepsze dla konkretnej sytuacji, dla ludzi tam żyjących. By podejmujący decyzję urzędnicy brali także pod uwagę głosy nie tylko zainteresowanych pracami na rzekach. Ochrona przeciwpowodziowa jest zadaniem kompleksowym i nie może ograniczać się tylko do „utrzymania rzek”. Są przykłady powodzi w miejscach gdzie nie ma rzeki – co zresztą nie powinno być dziwne, bo szkody powoduje nadmiar wody i nie „rzeka wylewa”, tylko „woda się w niej nie mieści”.
Bardzo chciałbym, by ci wszyscy, ktόrzy opracowują działania przeciwpowodziowe brali to wszystko pod uwagę i nie dali się wmanewrować i ograniczyć tych działań tylko do samych rzek, bo to może okazać się zgubne.
Pozdrawiam
Andrzej
11.08.2006 12:52
11.08.2006 14:07
Ludzie zatracili instynkt samozachowawczy
Kiedyś nikt nie budował domów bezpośrednio nad rzekami. Bo jak ktoś wybudował dom za blisko to drugi raz tego nie zrobił (nie chciał lub nie było drugiego razu)
Starano się zachowywać bezpieczny (nieosiągalny dla powodzi) dystans. A powodzie nie były tak gwałtowne nie tylko z powodów klimatycznych. Rzeki nie były proste, więc pojemność górnych biegów rzek była o wiele większa. Lasy były inne i było ich więcej, mogły więc wchłonąć o wiele większą ilość wody
Regulacje dały ludziom złudne poczucie bezpieczeństwa i zaczeli przysuwać się do rzek.
Osiedla w Opolu i Wrocławiu stanęły nawet na terenach zalewowych.
16.08.2006 07:54
Przyszła szybko i tak samo odpłynęła. W TV pokazali także wypowiedzi ludzi w stylu: koryto trzeba pogłębić, bo wylewa. W kontekscie takiej wypowiedzi, aż strach pomyśleć, że ktoś może wziąć to na serio i zacznie kopać.
17.08.2006 11:33
16.08.2006 09:37
Niestety ! U nas Nowa Trybuna Opolska kiedyś pisała o tym ,że Niemcy nie pozwalali budować się na terenach zalewowych;najczęściej były eksploatowane jako łąki i pastwiska,niestety po wojnie powoli z pozwoleniem ,czy bez ludzie zaczeli budować tam różne obiekty,a teraz żądają aby ich chronić przed wodą !
A remedium na to ma być kolejna zapora i niestety dziennikarze z tejże Trybuny ich w tym wspierą !