Wędkowanie grudniowo-styczniowe bez lodu...nawet w drinkach ;) |
Poniedziałek 26 Grudzień 2005 23:38:34
Kłopoty z szefową... koeżanka-małżonka nie podziela mojej pasji a najgorsze jest to, że ani grama lodu... Pozostała mi Odra (mieszkam w Kędzierzynie-Koźlu) tylko poradzcie mi: czy jest sens ryzykując zdrowie (mały problem), dobre stosunki z żoną (duuży problem) wyciągać nos na zamieć, wiatr, śnieg i deszcz i biczować z nadzieją na sandacza (grudzień) ano a co potem?????
p.s. a lodu wciąż brak....
![]() ![]() |
Powiązane z |
Witam wszystkich,
Kłopoty z szefową... koeżanka-małżonka nie podziela mojej pasji a najgorsze jest to, że ani grama lodu... Pozostała mi Odra (mieszkam w Kędzierzynie-Koźlu) tylko poradzcie mi: czy jest sens ryzykując zdrowie (mały problem), dobre stosunki z żoną (duuży problem) wyciągać nos na zamieć, wiatr, śnieg i deszcz i biczować z nadzieją na sandacza (grudzień) ano a co potem?????
p.s. a lodu wciąż brak....
27.12.2005 01:21
1. Uleganie połowicy ma jeden zdecydowany negatyw - ona nigdy nie poprzestanie na tym, co już wywalczyła Jeśli masz problem, bo jesteś na rybach - powiedzmy - 30 razy w roku, to za rok problem powtórzy się już przy 20 wyjściu nad wodę. Lepiej zastosowac metodę uderzeniową. Wyjście nad wodę w najgorszą pogodę z pewnością da do myślenia i świadczyć będzie o twojej determinacji...
2. Im więcej będziesz chodził nad wodę w psią pogodę, tym rzadziej będziesz miał kłopoty ze zdrowiem.
3. Poza tym - na lodzie by ci ta zawierucha nie przeszkadzała, a nad rzeką będzie?
4. Jeśli tylko spinningujesz, to masz okonie, klenie i jazie. Jeśli parasz się też białą rybą, to zimą można złowić praktycznie wszystko - kwestia znalezienia miejsc, gdzie te ryby są i trafienia w porę żerowania.
27.12.2005 01:57
Dzięki Tomku za rady i słowa pociechy tylko,że.... kwestia "uderzeniowa" raczej odpada - koleżanka-małżonka jest wprawdzie filigranową blondynką, ale opanowała do perfekcji cały zakres kobiecych metod typu: krzyk, branie pod włos, ukazywanie jej poświęcenia w wychowywaniu dzieci, dbaniu o dom, maślanych oczu, wymyślanie milion ważnych powodów abym został w domu itp etc.... ))
Mimo, iż kocham łowienie to mój zapał wędkarski determinuje głównie chęć złowienia ryby (tym dziwniejsze, iż za rybami raczej nie przepadam a najbardziej mi smakuje: wstyd się przyznać, ale zwykła wędzona makrela..) a może irracjonalnie, ale na lodzie wierzę w sukces, rzucając wabikiem w ołowiane, zimowe wody jakoś mniej.... dlatego szukam przynajmniej słów pocieszenia, iż mimo tych niesprzyjających warunków można jednak coś złowić. Martwi mnie też, że na odcinku latem bardzo popularnym teraz nie ma nikogo... Nie jestem typem przesadnie stadnym, ale ta pustka tym bardziej nie nastraja optymistycznie co do wyników takich prób...
Pozdrawiam
p.s. lubie łowić także na spławik, feedera - widzisz (cie) sens rzucania pinką, ochotką w wydawałoby się martwe o tej porze roku wody Odry???
27.12.2005 03:59
Muszę sprawdzić, czy nie mamy tej samej żony Opis się zgadza
Całą zimę łowię - głównie spławik i lekki piker. Różnica taka, że delikatniej i gdzie indziej, niż latem. Ryby szukają teraz spokoju - zaszywają się w głębszych miejscach o spokojnym nurcie. Jeśli pikeruję, to w głębokich dołach między główkami. Na spławik wybieram raczej odnogi mające połączenie z rzeką lub spowolnienia nurtu przy samej burcie brzegowej - za kępką trawy lub krzaczkiem. Na wyniki nie narzekam, choć nie osiągam takich jak w cieplejsze miesiące. Przede wszystkim biorą płotki, okonie i sapy, zdarzają sie również jelce, klenie, jazie, leszcze, kiełbie, krąpie i oczywiście jazgarze. Nęci się skromniej niż latem, na haczyk ochotka lub pinka (jak biorą jazgarze o ochotce zapomnij). Z pewnością warto popróbować, przy odrobinie szczęścia można się nieźle pobawić.
Ale również nie mogę doczekać się tych paru centymetrów lodu...
27.12.2005 22:49
Witaj,
A może Tomku wymienimy się: tydzień dwie żony u Ciebie, tydzień u mnie i da nam to co drugi tydzień czas na rybki! o ile oczywiście przeżyjemy ten pierwszy...
Ta metoda ma również tę wadę, że razem nigdy na ryby nie pójdziemy
Wracając do pilkera, którego bardzo lubię - piszesz, iż należy go odchudzić hmm...
Odra zimą ma całkiem niezły nurt, koszyczek który się utrzyma to minimum 50 gr, to determinuje grubość żyłki głównej (aby nie zerwać zestawu przy zarzucie), pozostaje jak przypon tylko? Czy na zimowe wędkowanie wydłużyć go czy raczej skrócić? Haczyk oczywiście dobiorę do przynęty, pozdrawiam
p.s. gdzie łowisz zimą?szczególnie te jelce mnie zaintrygowały
28.12.2005 20:04
Prześlij zdjęcie, to się zobaczy
Nie znam Odry, łowię na Wiśle, ale to rzeki o podobnym charakterze. Zimowy piker to najdelikatniejsza szczytówka, żyłka główna 0,14 i przypon 0,10. Do koszyczka 15-20 gram w zupełności wystarczy. A koszyczek mniejszy niż latem, bo przeca łowię tam, gdzie woda stoi lub prawie stoi. Haczyk mały, cienki druciak. Zakładam kilka ochotek lub kanapkę ochotka + pinka (pinka jedna, żeby ochotkę trudniej było ściągnąć). Koszyczek mocuję na bocznym troku, bez żadnych rurek ani innych dupereli. Długość przyponu zależy od brań - im częstsze, tym bardziej go skracam. Ważne jednak, by po złożeniu pętli haczyk zwisał przynajmniej 15 cm niżej koszyczka.
Jelce to inna bajka. Na Wiśle są raczej przyłowem, zwłaszcza zimą. Zabawiam się z nimi na niewielkiej rzece przepływającej przez moje miasto, dokąd lód jej nie skuje.
28.12.2005 21:58
Dzięki Tomku za pomoc,
Mimo, iż właśnie spadło u mnie ok. 10 cm śniegu już nie moge się doczekać weekendu - wbrew wszystkim lamentom żony ruszam do boju czyli na pewnie małe rybki oby były chociaż takie...
Pierwsze chyba najtrudniejsze to będzie znalezienie odpowiedniego miejsca - Odra po powodzi w 96 roku została zamieniona w równy kanał gdzie miejsc, o których piszesz (spowolnienia nurtu, krzaczki, trawki - jak na lekarstwo), tym dziwniejsze jest, iż mimo tego ohydnego zmeliorowania jest dalej bardzo rybna.
Ostatnie pytanie: do koszyczka z braku czasu (czyt. lenistwa) najczęściej wkładam gotową zanęte feedera Trapera plus pinki. Zamienić je na ochotkę, czy lepiej nie przekarmiać jak to zimą i nie dodawać żadnych kąsków??
Jeszcze raz dzięki.
28.12.2005 22:33
Zerknij na priv
28.12.2005 23:37
Dzięki! Pozdrowienia od żony, kolegi M. oraz zyczę Tobie i sobie kokosowych interesów w Nowym Roku!
28.12.2005 23:50
No tak, zapomniałem - bardzo wskazane jest zimą chodzić na ryby z kolegą. Nie dość, ze bezpieczniej, to we dwóch będąc można nawzajem dodawać sobie otuchy...
29.12.2005 01:06
i tu po raz kolejny (fatum jakieś!) kłania się żona, która pije tylko rozpuszczalną..
29.12.2005 04:56
Głos Szczeciński <nospamUKRYTY@FILTRSPAMUrybieoko.USUNpl>
27.12.2005 15:30
Trują Miedwie?
Wczoraj byliśmy przy wylocie ścieku, nad jeziorem Żelewko. Według świadków jeszcze niedawno piana i błoto były bardziej widoczne. - Ten kto zniszczył środowisko, ma obowiązek przywrócenia stanu pierwotnego. Przecież tuż obok jest Miedwie! Może dojść do zatrucia, a wtedy ścieki przez Płonię popłyną do jeziora Dąbie i trafią do szczecinian - mówią wędkarze.
Fot: Andrzej Szkocki
Katastrofa ekologiczna pod Szczecinem. W okolicach jeziora Miedwie pojawiły się niebezpieczne zanieczyszczenia. Zniknęły ryby, a woda zmieniła kolor.
Zaalarmowali nas zaniepokojeni wędkarze znad jeziora Żelewko koło Kołbacza. Kilka tygodni temu ze zbiornika zniknęły ryby, a woda zmieniła kolor.
- Łowimy tam często. W jeziorze pływały ryby szlachetne, sandacze i szczupaki - mówi jeden z wędkarzy. - Teraz ani sztuki. Ale nie tylko o ryby chodzi. Woda zmienia barwę i jest wtedy jak mleko.
Zbiornik Żelewko (gm. Stare Czarnowo) leży w strefie ochronnej jeziora Miedwie, z którego wodę piją mieszkańcy Szczecina.
- Jakość wody jest bardzo zła - potwierdza Piotr Sawczyn, specjalista ds. ochrony środowiska z firmy Saspol, który badał wodę w zbiorniku. - W rezultacie może spowodować, że jezioro zakwitnie, gdy zabraknie tlenu. Nie wyobrażam sobie jak coś takiego może dziać się w zlewni jeziora Miedwie!
Żeby szczecinianie mogli pić czystą wodę, najpierw trzeba ją oczyścić. Przy pomocy środków chemicznych usuwany jest z niej niebezpieczny osad. Brud, który osiada na dnie, potem gromadzony jest w specjalnym zbiorniku.
- W zbiorniku nieopodal Miedwia zebrało się już 100 tysięcy ton osadu - twierdzi nasz informator.
Więcej w papierowym wydaniu "Głosu Szczecińskiego".